wtorek, 15 grudnia 2015

Victoria Twead "Nasz rok w Oriencie"


Wydawnictwo Pascal
Bielsko-Biała 2013, 384 s.
O tym, że lubię sposób, w jaki o życiu pisze Victoria Twead, wiadomo od dawna. Uwielbiam jej nieskomplikowany styl, który mimo swojej prostoty nie zbliża się w kierunku zbytniego kolokwializmu. Z uśmiechem na twarzy zaczytuję się w opisy krajobrazów, migawek miejsc, które razem z mężem miała okazję zobaczyć. I co najważniejsze  szalenie ciekawym jest poznawać razem z Victorią i Joem nieznane obyczaje, niezwykłych ludzi oraz doznawać szoku kulturowego, który dosięga nas, gdy pojawiamy się w nieznanej dotąd rzeczywistości.

Joe i Victoria pokochali Hiszpanię całym sercem. Wyjątkowi sąsiedzi, gromadka kur i niezwykłe przeżycia nie pozwalały im nudzić się w każdy dzień roku. A jednak  małżeństwo postanawia podjąć ryzyko, by poznać coś nowego, zupełnie przeciwstawnego do doświadczeń na gruncie europejskim. Spragnieni nowych wrażeń, Tweadowie przyjmują posady nauczycieli w prywatnej szkole angielskiej w... Bahrajnie. Ich kontrakt ma trwać jedynie (albo i aż) rok. Co spotka ich w obcym świecie?

Mieszkańcy arabskiego świata, którzy okażą się barwną mieszanką; uczniowie, którzy nie do końca będą tożsami z wyobrażeniem Vicy; a w końcu plan niepozwalający na normalne funkcjonowanie. To tylko wierzchołek góry lodowej, z którą bohaterowie zderzą się w pierwszym "podejściu" oswajania nieznanego. Oczami duszy widzieli się na wielbłądach, popijali arabską herbatę i kupowali pamiątki na malowniczych bazarach, ale... w starciu z rzeczywistością doznali ogromnego zaskoczenia. Czy uda im się dostrzec pozytywne aspekty decyzji o wyjeździe do Bahrajnu?

środa, 9 grudnia 2015

Czytelnicze wspomnienia - konkurs "Mól książkowy"

[źródło]
Przed laty dwukrotnie miałam okazję uczestniczyć we wspaniałym konkursie czytelniczym w mojej okolicy. Pamiętam pierwsze podekscytowanie oraz ambitną lekturę pozycji z listy i sporządzanie notatek po ich ukończeniu. Później pojawiły się jeszcze większe emocje, kiedy zakwalifikowałam się do etapu finałowego w Murowanej Goślinie. Starsi stażem czytelnicy mojego bloga być może pamiętają i wiedzą, o czym piszę. Tym jednak, którzy słyszą o wydarzeniu po raz pierwszy, zaraz wszystko opowiem dokładnie.

Od kilkunastu lat Gimnazjum nr 1 im. Hipolita Cegielskiego w Murowanej Goślinie (woj. wielkopolskie) organizuje konkurs czytelniczy „Mól książkowy skierowany docelowo do młodzieży. Podstawowym założeniem jest propagowanie czytelnictwa wśród wspomnianej grupy wiekowej, która nie zawsze chętnie chwyta za opasłe tomiska. Młodym ludziom zostaje powierzone rozwiązanie tekstu pisemnego sprawdzającego wiedzę z zakresu przeczytanych lektur. Te, spisane na liście, wyznaczone na kilka miesięcy wcześniej zostają opublikowane na stronie wspomnianej placówki. W maju trzy najlepsze osoby wyłonione w eliminacjach szkolnych uczestniczą w etapie finałowym. Wydarzeniu towarzyszy nie tylko niesamowita atmosfera, ale również spotkanie autorskie. Rokrocznie szkoła w Murowanej Goślinie zaprasza pisarza, artystę, osobę związaną ze światem literatury. Dotychczas uczniowie mieli okazję poznać m.in.: przedstawicielki Wydawnictwa Media Rodzina, aktora Sebastiana  Greka, poetkę Łucję Danielewską oraz pisarzy: Barbarę Kosmowską, Ewę Nowacką, Karolinę Małgorzatę Piekarską, Olgę Rudnicką oraz Małgorzatę Gutowską Adamczyk. Sympatycy konkursu wysunęli nawet tezę, że Murowana Goślina jest stolicą czytelnictwa w Wielkopolsce :) Więcej o historii "Mola książkowego" możecie przeczytać TUTAJ.

środa, 2 grudnia 2015

Jodi Picoult i Samantha van Leer "Z innej bajki"


Wydawnictwo Prószyński i S-ka,
Warszawa 2013, 312 s. 
Prawdziwe bajki nie są dla ludzi o słabych nerwach. Dzieci są zjadane przez czarownice i ścigane przez wilki; kobiety zapadają w śpiączkę i padają ofiarą niegodziwych członków rodziny. Ale cały ten ból i męczarnie wynagradza im zakończenie: długo i szczęśliwie[1].

Dawno, dawno temu, za górami i lasami... a potem: żyli długo i szczęśliwie. Te formułki zna każdy, kto choć raz chwycił za książkę przeznaczoną dla młodszego odbiorcy. I choć adresatami są kilkulatki w historiach z bajkowych krain zaczytują się osoby w każdym wieku. Zwłaszcza niepoprawni marzyciele, którzy tak jak księżniczka z księciem chcieliby żyć długo i szczęśliwie.

Każda z Nas - Pań - będąc w pewnym wieku marzyła o księciu z bajki. Idealny mężczyzna, którego nie raz spotykamy na kartach książek - obiekt westchnień i przyczyna szybszego bicia serca. Wysoki, nieziemsko przystojny i oczywiście szlachetny oraz odważny. Czasem to wyobrażenie nęcące nasz umysł w latach dzieciństwa, nierozerwalnie towarzyszy, gdy dorastamy, wierząc, że kiedyś spotkamy "tego" wyidealizowanego księcia.

Choć w życiu trzeba zderzyć się z rzeczywistością - zarówno problemami, jaki i radościami - każdy, niezależnie od płci, lubi trochę pofantazjować. Wyobraźnia w końcu nie ma granic. Zwłaszcza ta, w którą zaopatrzeni zostali przy narodzinach pisarze i pisarki. Bo kto by pomyślał, że...

niedziela, 22 listopada 2015

Krzysztof Bielecki "Sekretna mechanika rzeczywistości"

Akademickie Inkubatory Przedsiębiorczości,
Warszawa 2015, 140 s.
Jakimi prawami rządzi się rzeczywistość? To pytanie, nad którym niewielu zastanawia się przy codziennej gonitwie. Tak wiele trzeba załatwić, zrobić, przeczytać. Tyle osób czeka na telefon, rozmowę, wiadomość. Praca, obowiązki domowe, mała chwila relaksu, sen. W wielu przypadkach życie zaplanowane jest od A do Z. Tylko czy to aby na pewno nasz plan? Może ktoś odhacza jedynie punkty na liście, którą wypełniamy. Czy istnieje tytułowa Sekretna mechanika rzeczywistości? 

Główny bohater będący niepozornym pracownikiem biurowym, znajduje się na skraju wypalenia zawodowego. Większość czynności, jakie wykonuje w ciągu dnia odbywa się machinalnie. Tym bardziej niezwykle trudnym okazuje się zmierzenie z wydarzeniami, które wymykają się logice. Wszystko zaczyna się od dziwnego spotkania w toalecie, w centrum handlowym. Od tego momentu mężczyzna zacznie patrzyć na świat zupełnie inaczej. Mając bowiem w pamięci namiastkę informacji odbiegającej od racjonalnego spojrzenia, nie może tonąć w stagnacji, jaka dotąd wyznaczała jego rytm. 

Stolarz, który podejmuje się najbardziej wymagających zleceń, pracuje nad tajemniczym zamówieniem. Nawet dla niego pełne niedomówień i zagadek polecenie wydaje się nie lada wyzwaniem. Pomysł, który został poddany realizacji zdecydowanie fascynuje samego wykonawcę. Ten, który na co dzień pracuje z drewnem, swoją pracą spełnia marzenia wybitnie związane z książkoholizmem. Brzmi ciekawie, prawda? 

Przemierzamy ścieżkę życia, zdobywamy rozmaite dobra i je tracimy gubimy, wyrzucamy, zapominamy o nich. Wówczas nie zwracamy na to uwagi, ale w gruncie rzeczy mają one ogromną moc. Wystarczy znaleźć w szufladzie zapomnianą pamiątkę z dzieciństwa, żeby nagle znowu poczuć to niezwykłe ciepło sprzed lat[1].

poniedziałek, 9 listopada 2015

No to... GRANDA!

A przy wejściu...
Kiedy przypadkowo natknęłam się na informację o organizowanym Festiwalu Kryminału w Poznaniu, oniemiałam z zachwytu. Eta świadkiem, że zaczęłam nie tylko planowanie pokaźnych zakupów, ale również z ogromnym napięciem wyczekiwałam zdjęć, postów i programu. Podczas gdy organizatorzy z dnia na dzień uchylali rąbek tajemnicy, ja nie mogłam przestać uśmiechać się.

Planowałam uczestniczyć we wszystkich spotkaniach, zrobić masę zdjęć, zdobyć kilka autografów i przeprowadzić niepowtarzalne rozmowy. Tymczasem, na kilka dni przed festiwalem otrzymałam mail z wiadomością o zakwalifikowaniu się na warsztaty pisarskie. Te, organizowane w ramach poznańskiego święta, choć uniemożliwiły mi uczestnictwo w wielu spotkaniach, okazały się nie lada gratką. Jak było? Kto poprowadził moją grupę? O tym, innych szczegółach i kilku chwilach na hali dworca opowiem poniżej :)

poniedziałek, 2 listopada 2015

Martyna Krzyżostaniak "Niefortunne szczęście. Pod groźbą miłości"

Wydawnictwo Novae Res,
Gdynia 2013, 260 s.
Wśród kilkuset tomów powieści młodzieżowych, które pojawiają się na rynku wydawniczym rokrocznie niezwykle łatwo przegapić lektury wartościowe. Znacznie trudniej jest też wyłowić talenty pisarzy i pisarki, w których drzemie prawdziwy potencjał. Nie wspomnę już, że niewiele publikacji ma możliwość ciekawej i sprzyjającej promocji. Raczkującym debiutantom może pomóc jedynie przypadek. I właśnie los sprawił, że na mojej drodze znalazła się opowieść spisana przez Martynę Krzyżostaniak.

Diana nazywana też przez przyjaciół Toną pogrążona jest w świecie własnych myśli, w przeszłości, która już nie powróci. Rok temu Konrad jej chłopak, który był dla niej Aniołem Stróżem, zginął w wypadku samochodowym. Od tego czasu dziewczyna, nie mogąc pogodzić się z tragicznym losem odtwarza w pamięci sceny, rozmowy i sytuacje związane z jej ukochanym. Sprawia to, że zwykle chodzi półprzytomna, nie zważając na to, co dzieje się dookoła.  

Piotrek wkroczył w dorosłość nieustępliwie starając się dogonić marzenia. Jego muzyczna pasja sprawiła, że razem z przyjaciółmi Kamilem i Michałem współtworzy pod pseudonimem komiks Opowieść z jednej nuty, który przynosi całkiem pokaźne zyski umożliwiające mu samodzielność finansową. Choć jeszcze się uczy, mieszka sam. Częstym gościem w jego domu jest jednak Adam brat zwany przez niego "dzieciakiem". Ten nawet stołuje się u Piotrka.

Kiedy Diana wraca z meczu siatkówki, w którym balansowała na granicy przytomności, wpada na jednego z przechodniów, który wyrósł przed nią znikąd. Nie odjeżdża razem ze swoją drużyną, a zamiast tego ląduje w kałuży. Całkiem przemoczona trafia do mieszkania młodego chłopaka. Dzięki jego pomocy i opatrzeniu ran, decyduje się na powrót do domu. Kiedy z partnerem jej siostry podjeżdżają pod znajomy budynek, zauważają migoczące światła karetki pogotowia i policji. Ktoś nie żyje, ale obawa utraty członka rodziny szybko się rozmywa. Rozalia trafia do szpitala jedynie na obserwację. W domu Diany został zaś zabity sąsiad sióstr. Tona zmuszona jest przeprowadzić się do brata młodego policjanta tylko w ten sposób będzie bezpieczna. Jakie tajemnice odkryje śledztwo?

czwartek, 22 października 2015

Katarzyna Kołczewska "Wbrew sobie"

Wydawnictwo Prószyński i S-ka,
Warszawa 2015, 760 s.
Adam i Ewelina są małżeństwem od lat. Będąc po trzydziestce należą do ludzi sukcesu. On - współwłaściciel agencji reklamowej. Ona - szanowany chirurg. Rajscy wydają się być nie tylko idealnie dopasowani, ale również szczęśliwi. Wykształceni, z dobrze płatną pracą nie myślą o problemach codzienności. Eleganckie mieszkanie, sprzątaczka, urlopy w malowniczych miejscach Europy. O brak środków do życia nie trzeba martwić się, te jednak nie zapewniają wszystkiego, o czym marzyli by. Do nieskazitelnej układanki brakuje tylko jednego elementu...

...dziecka, które jest największym pragnieniem Eweliny. A ta zdecydowanie jest zdeterminowaną kobietą i zrobi wszystko, by osiągnąć upragniony cel. Razem z mężem postanowili podjąć walkę, która okazała się wyboistą drogą do szczęścia. Wpadając w wir badań, zabiegów i kolejnych prób zapłodnienia, liczyli na sukces. Czytelnik poznaje bohaterów, którzy oczekują wizyty w klinice leczenia bezpłodności. Brzuch Eweliny jest delikatnie podkreślony, a wewnątrz kiełkuje nowe życie. Ich radość nie zna granic. Ten obraz zdecydowanie wywołuje uśmiech. Początkowy entuzjazm znika, kiedy ginekolog zupełnie zmienia wyraz twarzy po badaniu USG.

Chwilowe zawieszenie poza rzeczywistością nigdy nie zwiastuje niczego dobrego. Tak też jest w tym wypadku - dochodzi do tragedii, która na zawsze odmieni życie Rajskich. Łzy, żal, ból, który niewyobrażalnie rozdziera serce. Zwłaszcza serce matki. Ewelina musi bowiem urodzić martwy płód.

czwartek, 15 października 2015

Ewa Nowak "Dwie Marysie"

Wydawnictwo EGMONT,
Kraków 2014, 230 s.
W życiu każdego człowieka przychodzi czas na upiorny proces na "D", czyli dorastanie. Wszystko wtedy denerwuje i nic nie jest po naszej myśli. Członkowie rodziny niejednokrotnie wolą usunąć się z drogi, bo nastolatek staje się w pewien sposób "niebezpieczny". Czy na prawdę ten okres jest tak straszny? Czy obcowanie z dojrzewającym jest tak trudne, jakim malują to wszelkie poradniki dla rodziców? A może to jedynie mit mijający się z prawda?

Marysia Gwidosz przestaje tracić cierpliwość. Irytuje ją jej harmonijna rodzina - kochający rodzice, młodsza i ciekawska siostra oraz dorosłe rodzeństwo. Również kot i pies zdają się drażnić dziewczynę, mimo swoich niewinnych min. Bez winy nie pozostaje też Natalia - jej przyjaciółka. Ta z kolei zaczyna zachowywać się zupełnie nieracjonalnie. W końcu czy koniecznym jest udawać się do wróżki, gdy człowiek zakocha się? Gdyby Maria wiedziała jak to wszystko skończy s, z pewnością oponowałaby przed tą wycieczką w nieznane. Jednak i te nietypowe wydarzenia miały swoje dobre strony...

Czekając na Natalię, która wplątała ją w wizytę u kobiety o nietypowej profesji - Sylwany, przypadkowo podsłuchuje rozmowę dwojga ludzi. Leżąc w dywanie z maków zdaje się być niezauważalna. Świat realny odchodzi w niepamięć, głowę ogarnia błogość. Dopiero wesołość Naty przywraca ją do życia. Wtedy staje w oko z Kosiarzem, którego słyszała chwilę wcześniej. Zupełny przypadek sprawia, że intrygujący mężczyzna zamiast sfotografować nastolatki, zostawia swoje zdjęcie, które nie da Marysi spokoju. To okaże się jednym zmartwieniem z wielu. 

wtorek, 6 października 2015

Sue Monk Kidd "Opactwo świętego grzechu"

Wydawnictwo Literackie,
 Kraków 2015, 348 s.

RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
 WZNOWIENIA BESTSELLEROWEJ POWIEŚCI! 
Premiera: 8 października.

Czasem przychodzi chwila, kiedy życie pozostawia po sobie niedosyt. Trudno cieszyć się ze spokoju i harmonii, która nas otacza. Wielu tego by oczekiwało - braku trosk, problemów i przeciwności losu. Pozorna beztroska niekiedy jednak napawa jeszcze większym smutkiem i zmusza do poszukiwania szczęścia i odkrywania samych siebie.

Jessie Sullivan od lat jest mężatką, a jej jedyna córka wyfrunęła z gniazda niecały rok wcześniej, wyjeżdżając na studia. Zostaje jedynie ona, mąż, duży dom i małe przyjemności. Z czasem to życie, dotąd satysfakcjonujące, zaczyna nudzić. Jessie nie czuje się spełniona u boku Hugha, nie dostrzega w codzienności pozytywów, które popychałby ją do działania - popada w stagnację. Pragnie wyrwać się z ram, odnaleźć swoje miejsce i wewnętrzny spokój. Z czasem dostaje od losu szansę, by pomyśleć nad tym, co dotychczas ją spotkało.

W środku nocy małżeństwo budzi telefon. Pewien niecodzienny wypadek sprawia, że Sullivan musi powrócić na wyspę dzieciństwa, którą opuściła wiele lat wcześniej. Wraca, by zaopiekować się matką i rozliczyć się z przeszłością, która zdaje się o sobie przypominać. Kobieta od lat nie odwiedzała znajomych miejsc, starała się unikać wspomnień, które przynosiły ból. Oswojenie demonów młodzieńczych lat staje się przyczyną do akceptacji zagadkowej śmierci ojca i pogodzenia się z dotąd osobliwym zachowaniem matki. Droga do rozszyfrowania sekretu nie będzie łatwa, a kiedy prawda wyjdzie na jaw,  Jessie będzie zupełnie innym człowiekiem.

czwartek, 1 października 2015

Marcin Szczygielski "Czarny Młyn"

Wydawnictwo Piotra Marciszuka STENTOR
Warszawa 2011, 248 s.
Będąc dzieckiem często z ciekawością spoglądałam na mroczne okładki powieści, które niekiedy czytał mój tata. Nigdy jednak nie odważyłam się zajrzeć do ich wnętrza, by przeczytać kilka zdań. Może dlatego, że byłam (i niekiedy jeszcze jestem) bojaźliwym dzieckiem. Dorastając co raz bardziej uwielbiałam ten stan napięcia, który towarzyszył mi podczas lektury mrożących krew w żyłach kryminałów i horrorów oraz oglądania filmów z tego gatunku. Głównie w przypadku produkcji filmowych pewnym było, że trzy razy sprawdzę czy niczego nie ma pod łóżkiem, nim zgaszę światło...

Młyny to miejscowość zapomniana przez cywilizację. Nic nie chce tu rosną, hodowla zwierząt nie ma racji bytu i niewielu chce tu mieszkać pozostało jedynie kilka podupadających gospodarstw. Wokół wyrastają jedynie słupy wysokiego napięcia, a na obrzeżach swoim wyglądem straszy teren niedziałającego już kombinatu rolniczego. To tam znajduje się tytułowy czarny młyn, który okaże się centrum wydarzeń.

Cała historia zaczyna się dość spokojnie, nie budząc przestrachu wśród miejscowych. Najpierw dzieci będąc na polanie słyszą potężny huk. Później dochodzi do zaskakującej sytuacji z królikami i autostradą w roli głównej. Tylko Iwo zaczyna łączyć te wydarzenia i obawia się, że to nie koniec niespodzianek dla mieszkańców wsi. Tylko czy dorośli będą chcieli słuchać kilkuletniego chłopca? I tu jest problem bo rodzice zwykle w takich sytuacjach puszczają między uszami opinię dziecka, które niejednokrotnie potrafi znacznie lepiej obserwować rzeczywistość.

Machina ruszyła w ruch, a we wsi dzieją się co raz to bardziej niedorzeczne zdarzenia. Śnieg, który nie jest niczym dziwnym, gdyby nie padał w lipcu, tylko wzmaga zainteresowanie Iwa całą sprawą. Z czasem nieczynny od wielu lat Młyn zaczyna działać co raz silniej. Na dodatek jego skrzydła z niewiadomych przyczyn poruszają się. Gdy znikają nie tylko sprzęty, ale i w kolejnym dniu wszyscy dorośli, dzieci muszą stawić czoła niebezpieczeństwu, ruszając w wyprawę do samego serca zagrożenia. 

niedziela, 27 września 2015

Nowy wygląd bloga :)

Od wczorajszego wieczoru na blogu króluje nowa grafika. Zmieniło się nie tylko tło i logo, ale również kilka niuansów w poszczególnych podstronach. Już wcześniej mogliście obserwować zmianę czcionki tekstów oraz metamorfozę graficznego układu recenzji. Zmieniła się też wielkość zdjęć eksponujących czytaną przeze mnie lekturę. Skąd motywacja do zmian? Kto pomógł mi w pracach nad poszczególnymi grafikami i nagłówkiem?

Zmiany na lepsze :)

środa, 23 września 2015

Bonia Wit "Nie zabija się czarnego kota"

Wydawnictwo Novae Res
Gdynia 2014, 310 s.
Wierzycie w przesądy? Zbite lustro będące oznaką siedmiu lat nieszczęścia; piątek trzynastego, kiedy nie podejmuje się fundamentalnych decyzji; czy kominiarz, na widok którego koniecznie chwytamy za guzik. Porzekadeł jest wiele. Jedne znamy lepiej, inne gorzej. I chociaż zarzekalibyśmy się, że nie dowierzamy tym zabobonom, kiedy drogę przebiegnie czarny kot, a pech nie przestanie Ciebie opuszczać - wiedz, że coś jest nie tak.

Piotr jest mężczyzną, którego lubią kobiety. Przystojny, dobrze ubrany, potrafi stale prawić komplementy przedstawicielką płci pięknej. Jest w nim też coś takiego, co przyciąga nie tylko pewne siebie dziewczyny, ale również szare myszki, po których nikt nie spodziewałby się płomiennego romansu. Tak, przygody bo główny bohater nie jest mężczyzną, który jest gotowy na dłuższe związki. Jest jedynakiem, prowadzi wspólnie z ojcem i znajomym tartak i nijak nie ma zamiaru się ustatkować mimo sugestii przyjaciela. Aż do czasu...

Będąc jedynym wnukiem Zofii Tylewskiej zostaje spadkobiercą posiadłości na Mazurach. Kiedy w końcu kilka miesięcy po śmierci babki, której nawet za życia zbyt często nie odwiedzał, wybiera się do Gałkowa z zamiarem szybkiego sprzedania majątku, poznaje treść testamentu. Okazuje się, że starsza pani postawiła mu warunki, dzięki którym spadek będzie należał do niego. Ma dwa wyjścia albo przeprowadzić się na Mazury i zamieszkać w domu babki, albo stworzyć tutaj... muzeum. Piotr żadnej z tych rzeczy nie ma zamiaru robić. Zastanawia się nad możliwością podważenia ostatniej woli. W całą historię za sprawą Pani Zosi została wplątana jeszcze jedna osoba Bernadeta, jej sąsiadka. Ta jest nie tylko bardzo upartą, ale i piękną... matką kilkulatka.

niedziela, 20 września 2015

Agnieszka Krakowiak-Kondracka "Cudze jabłka"

Wydawnictwo Literackie, 
Kraków 2015, 296 s.
Kiedy rzeczywistość wywraca się do góry nogami, prócz żalu i smutku pozostaje chęć walki, by wszystko przywrócić choćby do stanu normalności. Pragnienie odzyskania stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa w rodzinie staje się najważniejsze. Zwłaszcza, że diametralne zmiany są nie tylko próbą dla człowieka, ale przede wszystkim dla małżeństwa i rodziny. Czy istnieje szansa by uratować to, co pozostaje, gdy znikają wartości materialne?

Ewa i Marek nigdy nie narzekali na brak pieniędzy – żyli wygodnie, nie martwiąc się o nadchodzące jutro. Było ich stać zarówno na prywatną szkołę dla córki Poli, spontaniczne zagraniczne podróże, jak i apartament w centrum Warszawy oraz sprzątaczkę. Nie zastanawiali się nad bieżącymi wydatkami, nie mieli poczucia, że trwonią gotówkę. Marek pracował i dbał o to, aby jego kobietom niczego nie brakowało, a Ewa zajmowała się domem, nastoletnim dzieckiem i przyjemnościami codzienności. Aż do momentu, gdy...

... pieniądze na koncie zaczęły topnieć, a interes, nad którego przygotowaniem Marek spędził długie tygodnie, okazał się fiaskiem. Kiedy Ewa otrzymała przesyłkę z nakazem opuszczenia mieszkania od komornika, była zszokowana. Potem wszystko wyszło na jaw mąż borykał się z problemami już od kliku tygodni, ale nic nie wspomniał żonie o złej passie. Z dnia na dzień rodzina Dragonów została niemal z niczym. Gdyby nie domek letniskowy za miastem, który Ewa odziedziczyła po rodzicach, nie mieliby nawet gdzie mieszkać.

Agnieszka Krakowiak-Kondracka będąca główną scenarzystką popularnego serialu Na dobre i na złe powraca w nowej odsłonie. Po debiucie Jajka z niespodzianką powieści, która spotkała się z ciepłym przyjęciem czytelników [moja recenzja], przyszedł czas na historię, w której życie nie oszczędza bohaterów.

piątek, 18 września 2015

Wyniki KONKURSU z książką "Dwa życia Kiki Kain"


Muszę przyznać, że wybór, mimo niezbyt dużej ilości zgłoszeń, nie było prosty. Sprawy nie ułatwił też fakt, że zwycięzców jest aż trzech. Po kilkukrotnym przeczytaniu Waszych odpowiedzi postanowiłam nagrodzić wypowiedzi, które w jakiś sposób mnie poruszyły. Były to różne emocje, nie zabrakło też uśmiechu i zaskoczeń. Kto wygrał zestaw z książką Dwa życia Kiki Kain?

poniedziałek, 14 września 2015

Joanna Szwechłowicz "Ostatnia wola"

Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Warszawa 2015, 280 s.
Testamenty mają to do siebie, że nie zawsze są po myśli spadkobierców zmarłego. Ostatnia wola będąca nierzadko powodem sporów i nienawiści. Bywają też sytuacje, w których pośmiertny zapis zbiera swoje żniwo. Nie zawsze bowiem udaje się przezwyciężyć ludzkie ułomności - chciwość, poczucie krzywdy i chęć zemsty. Zabójcę w takiej sytuacji zwykle łatwo zdemaskować. Ale gdy rodziną jest się jedynie na papierku, wszystko staje się trudniejsze...

Joanna Szwechłowicz to absolwentka MISH. Z wykształcenia jest polonistką i socjologiem, co odzwierciedla się w jej prozie. W 2014 roku ukazał się jej debiut literacki - Tajemnica szkoły dla panien.

Akcja powieści rozpoczyna się 30 grudnia 1938 roku, kiedy to krewni baronowej Wirydianny Korzyckiej po nietypowym zaproszeniu, ruszają w podróż do pałacu seniorki rodu w Janowcu. Już podczas podróży dostrzegają pozostałych członków rodziny, którzy również otrzymali zagadkowy list. Zwabieni podstępem stawiają się na miejscu, jednak już nie w komplecie. 

Dlatego zapraszam was na piątek, trzydziestego grudnia i proszę, żebyście zarezerwowali sobie czas do pierwszego popołudnia nowego roku. Wieczorem odbędzie się uroczysta kolacja, a w sobotnie południe odczytam swoją ostatnią. Będzie z nami pan Wasilewski, doktor prawa. Wszystko z nim uzgodniłam, niechaj więc niech nikt nie próbuje później podważać testamentu. Skandal i tak wystarczająco was skompromituje. Zwłaszcza osobę, która otrzyma mój majątek niemalże w całości [...] Wasza ukochana ciotka[1]
 

sobota, 12 września 2015

Stosy książek na koniec lata...

Wczoraj planowałam zostawić dla was zagadkę, jakie książki czytałam i będę czytać we wrześniu (zapowiedź stosów), jednak wymęczona dokuczającym przeziębieniem wybrałam się o poranku do lekarza. I tak zostałam uziemiona na 7 dni (!) z silnym antybiotykiem. Nie chcielibyście widzieć spojrzenia doktora, gdy mu powiedziałam, że zwlekałam z wizytą od... tygodnia. I tak tak trafiłam tam na ostatni gwizdek...

Ale dziś nie o jesiennym chorowaniu a o książkach. Jakże pięknych i pachnących farbą drukarską. Mówiłam Wam już, że uwielbiam kupować tomiszcza, zwłaszcza te w okazyjnej cenie? A oto moje zdobycze uciekającego powoli lata :)

STOS I - RÓŻNOŚCI


wtorek, 8 września 2015

Michał Mazurek "Bałkany zebrane z asfaltu"

Wydawnictwo Novae Res
Gdynia 2015, 242 s. + zdjęcia
Podróże są sensem życia wielu ludzi. Lubimy podziwiać, zachwycać się i z aprobatą patrzeć na to, co przed laty stworzyli nasi przodkowie. Podczas podróży nie tylko zabytki i pozostałości szeroko pojętej kultury zapierają dech w piersiach. Niesamowite są te widoki, dotąd mijane w pośpiechu, które łakniemy spragnieni nienaruszonej natury. Dla takich krajobrazów warto bowiem wsiąść na motocykl..

Michał Mazurek to człowiek który kocha. Tym wyjątkowym uczuciem darzy nie tylko kobietę, ale swój motocykl. Każdy kolejny, który towarzyszył mu podczas innych wojaży, pozostawia wspomnienie. Nie raz bardziej mgliste, innym razem wyraźniejsze. Na tym pojeździe przebył już niejedną drogę, poznając ciekawe zakątki świata. Jego motor, jakimkolwiek by nie jechał, jest jednak czymś więcej niż środkiem lokomocji za sprawą którego pokonuje kolejne odległości. Te dwa kółka są dla niego wszystkim - ogromną pasją i nieopisywalną przyjemnością.

Za pośrednictwem motoru mężczyzna przemierza tysiące kilometrów dróg asfaltowych oraz nie mniejszą ilość ścieżek polnych czy wiejskich dróżek. Przejeżdża przez duże miasta, maleńkie miasteczka i miejsca, których niekiedy nie ma na mapie. Niemalże płynie z wiatrem okalającym jego sylwetkę przez gęste lasy, pomiędzy suchymi polami i ścierniskami. Zapuszcza się w góry, przecina granice kolejnych państw. Nie tylko tych, które nie mogą narzekać na brak dobrobytu. Dociera też do miejsc obarczonych znamionami wojny i regionów zniszczonych mijanymi latami. Wszystko po to, by odkryć miejsca i ludzi, o których nie wspomina się w przewodnikach turystycznych.

Wspominając jedną z ciekawszych podróży, Michał Mazurek postanawia we wspomnieniach powrócić do znanych miejsc już nie sam. Zabiera w tą niekiedy sentymentalną, ale zawsze pełną piękna podróż swoich czytelników. Jest to nie tylko eskapada po mniej znanych zakątkach Europy, na Bałkany, ale również wycieczka kulturowa, podczas której natkniemy się na ludność różnej rasy, na wszelakie osobowości i zwyczaje. Autor powraca pamięcią do wielu wydarzeń, ale wszystko jest tak wyraźne jak za pierwszym razem. Bowiem wspólnemu odkrywaniu nieznanych czytelnikowi miejsc towarzyszą liczne wspomnienia, fascynacja pojazdem na dwóch kółkach i barwne zdjęcia. Wszystko sprawia, że podróż nabiera zapachów, smaków i dźwięków.

sobota, 5 września 2015

Katarzyna Zyskowska-Ignaciak "Niebieskie migdały"

Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Warszawa 2011, 304 s.
Podobno w mózgu człowieka zakochanego wytwarza się jakiś związek chemiczny, który sprawia, że czujemy się tak,jakby ktoś nieprzerwanie dostarczał nam kroplówki z czekoladą[1].

Marzyć o niebieskich migdałach - każdemu kiedyś się to zdarza. Dla niektórych to codzienna dawka fantazji, dla innych - oznaka słabości przed samym sobą. Jednak marzenia, nawet te najmniej realne, są czymś zupełnie naturalnym, mimo że nie zawsze pożądanym. Bowiem czy niebieskie migdały na prawdę istnieją? Czy może to jedynie coś wyśnionego, nierzeczywistego?

Ina pracuje jako dziennikarka, ma własne mieszkanie, brak jej tylko mężczyzny, który pokochałby ją i został aż do śmierci. Ponadto ma nadopiekuńczą rodzinę, która zrobiłaby dla niej wszystko, zwłaszcza matka, która najchętniej przyjęłaby córkę znów pod swój dach. Do tego - zwariowana przyjaciółka z szalonymi pomysłami o każdej godzinie dnia i nocy. A, i zapomniałam. Ina ma też... nieślubne dziecko, które kocha najbardziej na świecie. 

Niemowlak niema jednak ojca - w końcu po tym słuch zaginął i nie dowiedział się o narodzinach malucha. Kobieta postanawia wychować go sama i dać mu mnóstwo miłości. Mimo prób okiełznania wrzeszczącego Kajtka nie udaje się jej zostać matką idealną podobną tym, które pokazuje telewizja śniadaniowa. Zakupy w centrum handlowym z niemowlakiem zdecydowanie nie są dla niej relaksujące mimo zapewnień pani z tv. Postanawia więc reprezentować przeciwieństwo prawidłowych cech dobrej matki. W tym o dziwo znajduje sposób... 

czwartek, 3 września 2015

Rowan Coleman "Słowa pamięci"

Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Warszawa 2015, 400 s.
Każdego ranka zaraz po otwarciu oczu powtarzam sobie, kim jestem, kim są moje dzieci i co mi dolega[1].

Spotkanie, wizyta u dentysty, wywiadówka. Miejsce, w którym leżą kluczyki od samochodu, karta kredytowa, dokumenty. Imię współpracownika, przyjaciółki, dziecka. Wszystko powoli ulatuje z pamięci. Nawet umiejętność prowadzenia auta, droga do domu i uczucie do mężczyzny, który jest Twoim mężem. Symptomy są niezauważalne, początkowo nieznaczne. Kiedy już znasz przyczynę, a choroba postępuje chcesz ustrzec wspomnienia przed zapomnieniem...

Claire nie jest staruszką, ani nawet starszą panią spędzającą popołudnia z przyjaciółkami. To kobieta w kwiecie wieku, która mimo upływu lat, wciąż wygląda młodo. Ma dorosłą córkę, niedawno na nowo odkryła uroki miłości i macierzyństwa. Kiedy wszystko wydaje się toczyć jak w bajce, zdiagnozowany zostaje u niej Alzheimer. Pozornie wszystko wygląda tak samo. Kobieta o płomiennie rudych włosach, matka dwóch córek, nauczycielka. Wszystko się zgadza. W środku jednak - osoba pełna wątpliwości, mimowolnego lęku, a jednocześnie świadoma tego, że choroba zabiera ją kawałeczek po kawałeczku. Najpierw sobie samej, mężowi, córce. Claire nie poddaje się. Chce walczyć, nie odbierać dziecku matki. Chce pamiętać, kochać, być. 

Szukając sposobu na zachowanie chwil tak ważnych dla niej i całej rodziny, główna bohaterka zaczyna tworzyć Księgę Pamięci, by pozostawić ją po sobie najbliższym. To, co pozostało w jej świadomości, stara się zachować - opisując mniej i bardziej ważne chwile z wymykającego się między palcami życia. Przed opasłym notesem oprawionym w czerwoną skórę zasiadają również inni domownicy pragnąc przypomnieć chorej tak odległe wspomnienia. Caitlin wspomina dzieciństwo, dorastanie, moment, gdy pojawił się Greg. Mąż pragnie przypomnieć Claire siłę ich uczucia. Niekiedy jednak słowa pozostają słowami, a kobieta nie czuje żadnych emocji, choć wie, że rani innych. 

środa, 2 września 2015

Konkurs z książką "Dwa życia Kiki Kain"

Jedną z rzeczy, które bardzo lubię, jest zaczytywanie się w nowej, jeszcze pachnącej farbą drukarską publikacji. Drugą, która czasem jest niemal uzależnieniem - nabywanie nowych pozycji, bym mogła pochłaniać ją z uśmiechem na ustach. Trzecią - obdarowywanie innych książkami.

Dlatego... mam dziś dla Was, Moim Drodzy Czytelnicy, obiecany konkurs, w którym do wygrania będą 3 zestawy. W ich skład będzie wchodzić po jednym egzemplarzu powieści, której patronuje mój blog. Szczegóły poniżej.

 

Zasady konkursu: 
1. Organizatorką konkursu jest właścicielka bloga Książki Meme.
2. Nagrodą w konkursie są aż 3 zestawy składające się z książki Dwa życia Kiki Kain Marty A. Trzeciak oraz gadżetów dla książkoholika. Publikacje (egzemplarze popremierowe) ufundowało wydawnictwo Novae Res, natomiast ja zadbałam o ciekawe dodatki do czytania. 
3. Czas trwania konkursu: 2 - 16 wrzesień. Na zgłoszenia czekam do północy.
4. Zwycięzcę ogłoszę w przeciągu 3 dni roboczych od dnia zakończenia zabawy.
5. Aby wygrać należy odpowiedzieć na pytanie: Gdybyś, tak jak Kiki Kain, miał "dwa życia", jak wyglądałoby Twoje drugie oblicze? Proszę również o dopisanie swojego maila.
6. Swoją odpowiedź możesz dopisać na blogu albo na moim Fanpage - wszystkie zgłoszenia będą ważne.
6. Jeśli chcesz, zajrzyj na Fanpage bloga i polub go :) (nie jest to obowiązek, a jedynie propozycja!).
7. Spośród odpowiedzi na pytanie konkursowe wybiorę najciekawsze.
8. Zwycięzca ma trzy dni na przesłanie adresu, pod który ma zostać przesłana nagroda.
9. Udział w konkursie mogą wziąć osoby zamieszkałe na terenie Polski.

Serdecznie zapraszam do udziału i przypominam o recenzji powieści, która jest nagrodą w konkursie (TUTAJ) - zajrzyjcie, przeczytajcie, skomentujcie. Będzie mi miło, zwłaszcza, że każdy odzew motywuje do dalszego działania :) A jutro zapraszam na kolejną opinie. Tym razem będziecie mogli zapoznać się z moimi wrażeniami po lekturze książki Słowa pamięci z klubu Kobiety to czytają!

niedziela, 30 sierpnia 2015

Marta A. Trzeciak "Dwa życia Kiki Kain"

Wydawnictwo Novae Res
Gdynia 2015, 234 s. 



KSIĄŻKA ZOSTAŁA OBJĘTA
PATRONATEM MEDIALNYM KSIĄŻEK MEME


Nadmiar fantazji prowadzi do wyobcowania. Ale przecież jej brak to czysta pustka. 
A pustka jest gorsza niż śmierć[1].

Ludzka fantazja rządzi się swoimi prawami. Jest nieprzeniknioną otchłanią, w której odmętach skrywają się najgłębsze pragnienia, lęki i marzenia. Często na zawsze pozostają one w nieświadomości, choć ich obraz, znany tylko temu, w czyjej głowie się zrodził, jest niezatarty. Niekiedy jednak fantazja, jak wartki potok, musi wypłynąć, by uwolnić człowieka od ciężaru emocjonalnego i czysto fizycznego. Tylko czy wolność w przypadku wyobraźni nie sięga ku jej granicy - zniewoleniu?

Marta A. Trzeciak to nie tylko naukowiec, ale i pisarz młodego pokolenia, który potrafi zaskoczyć czytelników w każdym wieku. Prowadzi zajęcia z kreatywnego pisania, robi doktorat na międzywydziałowych studiach i co najważniejsze dla jej czytelników - pisze w nurcie realizmu magicznego. Ponadto: trenerka i sędzia Odysei Umysłu, stypendystka Stypendium Kulturalnego Miasta Gdańska oraz zdobywczyni wyróżnienia COSTERINA. Krótko mówiąc - to człowiek niezwykle zapracowany, który każdego dnia znajduje czas na obserwację ludzkich zachowań. 

Cała historia zaczyna się w mieszkaniu Kiki - głównej bohaterki. Z każdym kolejnym słowem, zdaniem, akapitem poznajemy jej codzienność. Karolina pochodzi z artystycznej rodziny - zarówno matka, jak i babcia rozmiłowały się w tworzeniu. Będąc kilkulatką Karolina również malowała, rysowała, kleiła i tworzyła. Po piątych urodzinach i odejściu matki wszystko ulega zmianie. Kiki nie jest już tak chętna do artystycznych dokonań. Gdyby nie babka, która wierzy w jej wyobraźnie i groźby seniorki rodu, młoda Kain nie potrafiłaby nawet czytać i pisać...

Kiedy znikasz...

Dzieje się to niezauważalnie. Sekundy zamieniają się w minuty, minuty w godziny. Najpierw mija dzień, potem tydzień i kolejny. Po miesiącu zaczynasz odczuwać brak, pustkę. W kolejnym zastanawiasz się jak wrócić, dokończyć to, co zostawione zostało w połowie; to, na czym zależało Tobie przed przerwą. Na nowo trzeba "posklejać" pewne rzeczy, uporządkować zdjęcia, notatki myśli, przeprosić. Ale wracasz, nawet po burzy, bo tu czujesz spokój i radość..

Kiedy w maju napisałam swój ostatni post przed przerwą, nie wiedziałam, że nie zdążę opublikować recenzji, która jest napisana już od niemal trzech miesięcy. Wtedy byłam pełna entuzjazmu na kolejne dni - nie tylko te związane z blogiem, ale również z studiami, codziennością, problemami. 

Czerwiec okazał się jednak pełen ciężkich chwil w rodzinie i mimo wszystko - pomyślności podczas sesji, chociaż nauka nie była łatwa (udało mi się zaliczyć wszystkie egzaminy i zaliczenia w pierwszym terminie!). Po wielu dniach modlitw, łez, nadziei odszedł ktoś ważny, kogo będzie Nam brakować. Choć pogodzić się ze śmiercią jest niezwykle trudno, wierzę, że moja matka chrzestna czuwa teraz nad swoimi bliskim z góry, u boku Pana.

Lipiec z kolei był miesiącem stabilizacji i czytelniczej zachłanności. W pierwszych lipcowych dniach odbywałam niezwykły staż w archiwum, równocześnie oddając się wielogodzinnym podróżom literackim. Spędziłam czas z przyjaciółką, złapałam trochę słońca i... co raz bardziej tęskniłam do bloga. Od początku sierpnia zaczęłam pisać zaległe recenzje i porządkować pozostawione sprawy... - mimo długiej rozłąki postanowiłam wrócić :) 


Jest wiele osób, które chcę teraz przeprosić. Jednak szczególne przeprosiny należą się Pani Marcie - autorce "Dwóch żyć Kiki Kain". Recenzja powieści zostanie opublikowana niezwłocznie (dziś, godz. 18), następnie ruszy zaległy konkurs promujący tą niezwykłą opowieść, którą czytałam z niemałą przyjemnością. Mam nadzieję, że uda mi się zachęcić do lektury tych, którzy nie mieli jeszcze w rękach publikacji Pani Trzeciak.

Przepraszam również wszystkie wydawnictwa i autorów, którzy czekają na recenzje. Od końca lipca starałam się systematycznie nadrabiać zaległości, dzięki czemu w gotowości jest kilkanaście opinii. Poczyniłam nawet plan automatycznej publikacji i o kolejnych powieściach, które czytałam czytelnicy bloga dowiedzą się regularnie co 2-3 dni. Przygotowałam też kilka postów pośrednio związanych z książką - by nie popaść w rutynę :)

Jednocześnie dziękuje wielu osobom za wyrozumiałość, słowa wsparcia i ciekawe książki, które podsuwano mi "pod nos". W życiu, także tym blogowym są wzloty i upadki, oby było mi dane znowu wrócić do rzeczywistości, dającej mi tyle przyjemności.

wtorek, 26 maja 2015

Pierwszy PATRONAT MEDIALNY Książek Meme!

Ostatnie tygodnie mimo natłoku obowiązków na uczelni, licznych prac oraz podróży od lekarza do lekarza obfitowały także w chwile radości. O jednej z wielu, które sprawiły, że uśmiech nie schodził z mojej buzi przez dłuższy czas, chciałabym pokrótce opowiedzieć dziś, informując jednocześnie, że jeszcze kilka dni i znów będę mogła napisać kilka recenzji, opowiedzieć o tym, jak marzenia się spełniają oraz utwierdzić w przekonaniu, że pokonywanie granic jest możliwe :)

A dziś.... PIERWSZY PATRONAT MEDIALNY KSIĄŻEK MEME!

CO BY BYŁO, GDYBY DWÓCH GENIALNYCH PISARZY ZMIERZYŁO SIĘ W WALCE NA WYOBRAŹNIĘ? A GDYBY STAWKĄ MIAŁO BYĆ ŻYCIE KOBIETY, KTÓRĄ OBAJ KOCHAJĄ...?

M.A. Trzeciak po raz kolejny zaskakuje. Jej powieść wciąga jak wir na niebezpiecznych wodach jeziora, jak tornado, które przechodzi, zostawiając za sobą same zniszczenia. Fenomenalnie opowiedziana historia Kiki, Kary, Karo, Karoliny Klementyny nie pozwoli o sobie zapomnieć.
 
Kiedy dwójka pisarzy poznaje Kiki, przeczuwają, że wkrótce nic nie będzie takim samym. Odkrywając kolejne karty jej przeszłości rozgrywają walkę, w której siła wyobraźni odgrywać będzie naczelną rolę. A Panna Kain nie pozwoli o sobie zapomnieć nie tylko Teodorowi i Radonowi, ale i czytelnikom!
 
Ludzka fantazja rządzi się swoimi prawami. Jest nieprzeniknioną otchłanią, w której odmętach skrywają się najgłębsze pragnienia, lęki i marzenia. Razem z Trzeciak podróżujemy w głąb ludzkiej psychiki, odkrywając najbardziej zaskakujące zakamarki duszy i przekraczając granicę między tym, co realne, a tym, co wyobrażone. 
 
"Nadmiar fantazji prowadzi do wyobcowania. Ale przecież jej brak to czysta pustka. A pustka jest gorsza niż śmierć".

Wkrótce jeszcze więcej o książce, jak i samej autorce. A dziś mogę dodać, że choć nie udało mi się jeszcze opublikować recenzji, jestem urzeczona jak przy czytaniu "Inframudno", zaskoczona jak przy "Bliżej Dalej", jednak w najbardziej pozytywny sposób.

Krótko mówiąc... "Dwa życia Kiki Kain" to genialna gra fikcją na miarę najlepszych! 

Moją opinię będziecie mogli przeczytać jeszcze w maju. Radzę więc bacznie wypatrywać jej publikacji :)

[źródło]

sobota, 9 maja 2015

Cecelia Ahern "Kiedy cię poznałam"

Wydawnictwo AKURAT
Warszawa 2015, 416 s. 
Ocena: 8/10 Bardzo dobra


Życie wiedzie różnymi ścieżkami. Niekiedy nasza droga biegnie pomiędzy pięknymi krajobrazami, pełnymi zieleni, zapachu wiosny i powiewu świeżości. Są jednak dni, a czasem nawet miesiące czy lata, gdy nasza podróż staje się wyjątkowo trudna, a jej szlak biegnie niemal pod górkę. Zarówno te dobre, jak i złe chwile kształtują w nas konkretnego człowieka. A doświadczenia minionych lat sprawiają, że jesteśmy taką, a nie inną osobą.

"To brzmi jak banał, kiedy ktoś mówi, że trzeba zwolnić tempo, ale to prawda. Ja zwolniłam i dzięki temu dostrzegam dużo więcej."*


Cecelia Ahern, to jedna z najbardziej znanych pisarek na całym świecie, którą niemalże znają choć w najbardziej nikłym stopniu wszyscy. Pochodząca z Irlandii kobieta, która ma dwoje dzieci i miesza w dużym mieście, przypomina wiele z nas. Ale to, że posiada niebywałą wrażliwość na świat i potrafi przelać swoje emocje na karty książki, zdecydowanie sprawia, że można ją nazwać kimś wyjątkowym. Dla mnie jest jednak jeszcze kimś więcej - osobą, która swoimi powieściami pomaga znaleźć w sobie to coś, dzięki czemu błyszczymy równie mocno jak ona. 

Jasmine może i nie jest pracoholiczką, ale kocha to, co robi i uwielbia być nieustannie zajętą. Jej czas, prócz pracy zajmuje też opieka nad starszą siostrą - Heather, dotkniętą zespołem Downa, z którą po śmierci matki, zostały same. Do stałych punktów w jej życiu należy również znienawidzony sąsiad, który codziennie zakłóca ciszę nocną oraz ojciec, w którym brak jej zrozumienia. Kiedy jednak w jej układance zaczyna brakować stałego zajęcia, nie może pogodzić się z panującą pustką. Zwolniona z pracy i zmuszona do rocznego płatnego urlopu ogrodowego, rozpaczliwie próbuje znaleźć dla siebie zajęcie, angażując się w coś, czego dotąd nie robiła. Nie wie jeszcze, jak to odmieni jej życie.

"Moja młodsza siostra Jasmine zawsze była zajęta. Zajęta, zajęta, zajęta. A kiedy nie była, opiekował się mną. Ale teraz nie jest zajęta i nie musi się już mną opiekować. Musi się zaopiekować sobą."*

Pierwsze wrażenie. Chwytasz książkę w dłonie, przeglądasz pobieżnie strony pełne słów. Być może natrafiasz na jedną ze stron tytułowych rozdziałów. Niezależnie od pory roku i charakterystycznego dopisku pod nią, intryguje Ciebie tytulatura. Z dopiero kiełkującą ciekawością, poszukujesz pozostałych, kompletując okrągły rok. Tylko co może ten czas oznaczać? 

Drugie spojrzenie. Wtedy wszystko zaczyna kształtować się w głowie. Czytasz kolejne strony, początkowo czując, że wkraczasz nie w tą opowieść co trzeba. Pełno tu wspomnień, mnóstwo emocji tych tu i teraz, jak i tamtych sprzed lat. Poznajesz ją - główną bohaterkę. Ma na imię Jasmine. Razem z nią przychodzi też on - Matt. Zaczynasz myśleć, planować, co może się wydarzyć. Pisarz jest jednak ponad tymi wszystkimi scenami, które rozgrywają się wewnątrz Ciebie...

Kiedy zaczynałam książkę, właśnie tak się czułam. Przeszłam przez owe dwa etapy, z czasem porzucając swój pancerz stereotypowego, nieufnego czytelnika i wczytując się w powieść, tak niepodobną do wszędobylskich romansów czy krwawych kryminałów. Cecelia Ahern opisując skrawek życia Jasmine tworzy opowieść o dojrzewaniu dorosłego człowieka, pokazując, jak ważne jest to, by poznać siebie i osiągnąć upragnione szczęście, nawet, jeśli wymagałoby to dużo czasu oraz chwili zawieszenia, zwolnienia bezlitosnego tempa, jakie wyznacza współczesny świat.

Główna bohaterka nie spodziewała się, że może ją połączyć jakakolwiek pozytywna więź z Mattem Marshallem, którego szczerze nienawidziła od pamiętnej audycji. Irlandzka pisarka, wiążąc losy sąsiadów, pokazuje przejrzysty, ale niepozbawiony zabawnych scen, pełnych ironii dialogów i wspólnych działań na przekór uprzedzeń, obraz budowania przyjaźni. Jasmine przez długi czas nie zauważa jak przebyła drogę między nienawiścią, a sympatią. Kiedy połączyła ich samotność, współczucie i mimowolnie rodzące się wsparcie, stali się dla siebie kołem ratunkowym, dzięki któremu dryfując, w końcu nauczyli się samodzielnie pływać.

"Patrzę na swój ogródek, piękny i kwitnący, który połączył mnie z magicznym, wewnętrznym źródłem wiedzy. Im głębiej kopię w ziemi, tym głębiej kopię w sobie."*

Więź, która rodzi się między nimi jest niezwykła. Cecelia pozwala czytelnikowi na nowo uwierzyć w przyjaźń mimo znacznej różnicy poglądów i sympatię, która nie ma nic wspólnego z głębokim uczuciem, a mimo to wiąże się z ogromnym wsparciem. Sam Matt, któremu również wypadałoby poświecić choć chwilę, okazuje się bardziej skomplikowaną osobą, niż na początku myślał zarówno czytający, jak i główna bohaterka. Bo przecież:

 "Można jednak myśleć, że się kogoś zna, a tak naprawdę wcale go nie znać."*

Słowem, które pozostaje w pamięci i sercu po lekturze, motywem, tak pełnym treści, zapachów i wspomnień czytelnika oraz bohaterów, staje się OGRÓD. Ahern opierając całą fabułę i losy bohaterki na skrawku jałowej przestrzeni, a z czasem pięknym i zadbanym terenie, stworzyła powieść zupełnie inną od swoich poprzednich dokonań. Jasmine odnajdując ukojenie w budowaniu ogrodu, tworzy z placu pełnego szlachetnego piaskowca, pięknie malowany słowami zakątek, który staje się powodem jej wewnętrznej przemiany. Kobieta przeobraża się tak, jak jej ogród - Kwitnie i pięknieje.

Nietypowe zapełnienie pustki przez bohaterkę pokazuje też, jak wielką rolę w życiu człowieka zaczyna odgrywać nieustanna pogoń, w której praca staje się pojęciem zasadniczym. Wydaje się, że Cecelia niemal pyta, jak Gauguin - "Skąd przyszliśmy? Kim jesteśmy? Dokąd idziemy?" Jasmine nie od razu odnajduje odpowiedzi na te pytania. Dopiero po jakimś czasie potrafi oddzielić ziarno od plew. Dopiero wtedy może zacząć żyć.

"Żeby pofrunąć, trzeba najpierw oczyścić skrzydła z gówna. Pierwszy krok: rozpoznać, co jest gównem."*


Trudno nie wspomnieć o Heather i jej wpływie na kształt powieści. Starsza siostra bohaterki urodziła się z zespołem Downa. Po śmierci matki, Jasmine czuje, że musi przejąć opiekę nad siostrą. Wspólne tworzą system kręgów (piekielnie ciekawa sprawa!) i decydują razem z grupą wsparcia o najważniejszych działaniach. Cecelia świetnie akcentuje zarówno stosunek społeczeństwa do osób, które posiadają dodatkowy chromosom, jak i zachowanie bliskich, którzy próbują chronić ich przed całym złem świata. Heather zdecydowanie jest bohaterką, której nie da się nie lubić, a którą pisarce udało się chyba najlepiej dookreślić, oddają piękno jej natury.

Po lekturze pozostała mi głowa pełna myśli, które walczą ze sobą o pierwszeństwo. Gdy zamknę oczy widzę uśmiechniętego człowieka. Kiedy wysilę zmysł zapachu - czuję świeży zapach trawy i licznych kwiatów. To coś zupełnie innego niż dotychczas. Ahern sprawia, że spoglądając na powieść nie przypominam sobie jedynie imion bohaterów czy konkretne sytuacje, ale przeróżne wonie. Bo ta książka zdecydowanie pachnie. I to wieloma porami roku :)

Przesłanie powieści, które uświadamiamy sobie z każdą kolejną stroną, niesie co raz większe pokłady optymizmu, a zarazem spokoju i błogości, które wypełniają całe ciało. Z każdą, kolejno następującą porą roku rozkwitamy jak Jasmine, akceptując to co było, jest i będzie. Do dziś nie mogę się nadziwić nad pięknem ostatnich słów powieści, które genialnie podsumowują całość, w końcu każdy kiedyś z nas przeobrazi się z gąsienicy w motyla. I tego też Wam życzę razem z Cecelią Ahern. :)

"Teraz rozumiem, że nigdy nie zastygamy w miejscu, nasza podróż nigdy się nie kończy, bo nigdy nie przestaniemy się rozwijać i rozkwitać: kiedy gąsienica myślała już, że świat się skończył, stała się motylem."*

Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości portalu Business & Culture, za co serdecznie dziękuję ;)

 *Cytaty pochodzą z książki Ceceli Ahern "Kiedy cię poznałam", kolejno ze stron: 377, 327, 310, 373, 342, 413.